ZBUNKROWANI #1
Przerzucam puste kartki
kalendarza. Nie ma na nich żadnych zapisanych planów. Przyszłość pierwszy raz w
moim życiu jest nieplanowalna. Sytuacja zmienia się dynamicznie. Mogę jedynie
postanowić sobie co zjem na obiad, którą otworzę książkę, czyj numer wykręcę, o
której godzinie wstanę następnego dnia. Hej! Czy to nie właśnie to, do czego
namawiają nas lifestajlowe poradniki? No wiecie, żeby żyć chwilą, zatrzymać się
i złapać oddech? No i przede wszystkim poznać bardziej siebie? Szukać szczęścia
w prostocie i nie wypatrywać aprobaty w oczach innych?
Jest jeszcze wiara w
Boga. Dzięki tej przedziwnej sytuacji widoczna staje się nauka o Stwórcy, który
może wszystko, a zatem być z wiernymi, nawet jeśli nie pójdą na niedzielną Mszę
Świętą. Który uczy ich miłości poprzez poczucie odpowiedzialności za
najsłabszych i najbardziej podatnych na chorobę. Który jednoczy wyznawców,
pomimo izolacji. Ach! Ileż w głowie rzeczy, myśli, znaczeń do
przewartościowania!
Do czego porównamy tę pandemię?
Oswójmy ją, stwórzmy obraz. Może jest jak wielki duch, niewidoczny potwór
karmiący się ludzkim strachem oraz ignorancją. Zaczęło się od tej drugiej. Ktoś
zbagatelizował sprawę, nie zamierzał nic absolutnie zmieniać. Ktoś inny bardzo
się przestraszył i szeroko podzielił się swoją obawą. Bardzo to ludzkie. Takie
nasze. Zaczęto oblegać supermarkety i siać apokaliptyczne wizje. Trzeba
przyznać, że potwór wybrał sobie dwa, bardzo podatne grunty, bardzo żyzne i obecne
w ludzkim życiu.
Ignorancja i panika.
Strach i obojętność. Rozrośnięte ego i zupełnie niskie poczucie własnej
wartości. „Bo co ja mogę zmienić?”, „Co znaczy moje życie? Nie ważne, mogę się
zarazić”. Albo: „JA, JA, JA, JA. JA muszę mieć najwięcej papieru toaletowego,
jedzenia, maseczek”. „Ja nie mogę porzucić luksusu jakiego znam, JA się boję,
niech inni radzą sobie sami, JA nie chcę zmieniać przyzwyczajeń, JA musze wyjść
z domu”. Tak to przecież wygląda, prawda? W jednej zarazie połączone dwie
skrajności. Dwie inne składowe choroby o wielu twarzach.
A co z lekarstwem?
Szczepionki nie ma. Antidotum powstaje. Ale mamy różne środki. Zainteresowanie,
dodawanie otuchy
i nadzieja. Łączność i stosowanie się do zaleceń lekarzy. Mimo wszystko myślenie długodystansowe: jeśli teraz pozwolę się zbunkrować, nie wyjdę ze znajomymi na pizze, zrezygnuję ze Mszy Świętej w kościele, poddam się zarządzeniom, ale nie stracę czasu, nie przestanę się modlić, ani kontaktować z bliskimi, będę światłem dla zagubionych to potwór zacznie głodować… A wtedy zaczną się zmiany. Powrót, byle nie nawrót!
i nadzieja. Łączność i stosowanie się do zaleceń lekarzy. Mimo wszystko myślenie długodystansowe: jeśli teraz pozwolę się zbunkrować, nie wyjdę ze znajomymi na pizze, zrezygnuję ze Mszy Świętej w kościele, poddam się zarządzeniom, ale nie stracę czasu, nie przestanę się modlić, ani kontaktować z bliskimi, będę światłem dla zagubionych to potwór zacznie głodować… A wtedy zaczną się zmiany. Powrót, byle nie nawrót!
Jestem Everymanem.
Odcięto mnie od mojej codzienności, od aktywności, które znam i które
kontrolowałam. Czuję się niczym kierowca, co stracił właśnie panowanie nad
kierownicą i kręci się i już nic nie może zrobić. Auto porusza się jak chce, a
ja czekam. W końcu będzie BUM, zatrzymanie, przebudzenie, c i s z a.
Opamiętanie i nowa
szansa, na zmianę. Ale żeby udało się cokolwiek zmienić na lepsze, potrzeba
TERAZ. Autorefleksji, docenienia tego, co było dobre do tej pory, zgody, że nie
kontroluję wszystkiego, ani tym bardziej wszystkich, zhierarchizowanie wartości.
Wykorzystaj „Dziś”.
Ma Ryś.
OdpowiedzUsuńMimo niedogodności związanych z obecną sytuacją można wykorzystać ten czas na rozwój osobisty - tak , wiem że to bardzo popularne w ostatnich latach i utraty slogan, ale jednak w tym truizmie można znaleźć wiele dobrego! Jest to świetny czas do przeczytania tych pozycji, które zawsze się chciało, ale nigdy nie miało się czasu. Oczywiście czytanie (nauka) jest jedną z wielu barw na palecie aktywności jakie można podjąć. Można ten czas wykorzystać do odbudowy relacji, rozwoju jakiś umiejętności manualnych (choćby i pichcenie - choć to już dziedzina sztuki jest ;) etc.
To co mamy dziś mamy to świetna okazja do działania na rzecz ducha. Osobiście czuje się trochę, jak w powieści "Dżuma" Alberta Camusa - i co jest cenne wraca stara, dobra średniowieczna fraza - memento mori, która zmusza do refleksja i może dać dorodne owoce.
"Mogę jedynie postanowić sobie co zjem na obiad, którą otworzę książkę, czyj numer wykręcę, o której godzinie wstanę następnego dnia." - przyznaj Szanowna Koleżanko, że to i tak szeroki wachlarz możliwości. Decydować o tym co się robi i nadal planować można ;) Poza tym - życie jest spekulacją! ;)
Konkludując, ważne aby wyciągnąć wnioski z tej nowej sytuacji! Moim zdaniem należy uzmysłowić sobie, że takie niespodziewane kryzysy mogą się zdarzyć w każdej chwili i być na nie przygotowanym w kwestii ekonomicznej (np. oszczędzanie - choćby małych ilości pieniędzy). A tak naprawdę to co najważniejsze - nawracać się i wierzyć w Ewangelię i , że wszystko to marność ;)!
PS: moim zdaniem ładniej, lepiej i poprawniej brzmi "zabunkrowani" niż "zbunkrowani", wiem czepiam się :P
Dziękuję za komentarz, za reakcję! Celem tego wpisu, mimo wszystko, było dodanie nadziei tym, którym jej brakuje, wyrażenie myśli, ale i rozwój. Jakie to piękne, że mamy przeróżne interpretacje i wizje! Dobrego, kreatywnego dnia! :)
Usuń