Poranione Dłonie w wyschniętym kokonie
Podobno człowiek to w 70 procentach woda
I dziś 100 procent z tych 70 dochodzi do wrzenia
To stan kiedy szum się intensyfikuje,
A czajnikowy wihajster z tyłu trzyma w napięciu
Przeskoczy zaraz w górę
Już za chwilę!
Świat coraz mocniej się dzieli, a wraz z podziałami ubywa
wody
Część kropelkuje, a część przelewa się na czyjąś korzyść
Część się zapada, część wysycha
Niektóre informacje są jak kubeł
zimnej wody – zawodzące, topiące
Niektóre jak morsowanie – uzdrawiające, orzeźwiające
Weryfikujące, uwalniające…
Niektóre toksyczne, klejące, jak śnieg zakrywające
Ile zostało w środku?
Wysychające źródełko?
Mrożonka maleńka?
Pękająca tama?
Czy krwisty zalew?
Staw zamrożony?
Bezsilność znieczulana na różne sposoby woła:
„Jeszcze po kropelce, jeszcze po kropelce”
„Póki woda we frajerce” chciałoby się dodać.
To już nie przelewki, ale nie dam kropnąć mojej Nadziei!
PSTRYK! Czy to już? Czy się zagotowało? Wihajster
przeskoczył?
Wolności chce moje ciało i dusza obleczona w wyschłą
skorupę:
Lęku, oczekiwań, konwenansów, dopasowania, udawania
Gdzie jestem? Gdzie Prawda moja? Gdzie Oaza i Ostoja?
Skorupa pękła, dziurami jest upstrzona
Największa, po serca mojego stronie
Ktoś wkłada w nią poranione dłonie
Wyciąga je w moją stronę
A z dłoni prześwitu w więzienny kokon mój wysuszony
Wlewa się Woda
Woda Życia!
Świt już blisko, stęchłe odzienie zrzucę
Nic pod spodem, gołe ciało
Świeże, niczym nieskażone
Jakby nowonarodzone
I poskładam roztrzaskaną duszę
Czy to już?
Kap Kap Kap
Kropla po policzku spływa
Wyznacza szlak swój, przyśpiesza, dociera do korzeni
Zaczyna się…
(Chyba)
Komentarze
Prześlij komentarz