Proste kochanie




Początkowo miejsce to może napawać lękiem, jakimś dziwnym niepokojem. Czy będę wiedziała co powiedzieć? Czy nie zrobię czegoś głupiego? Czy będę w stanie tam być i nie oceniać?

Dziś weszłam do budynku Domu Pomocy Społecznej w otoczeniu kilku cudownych osób z grupy „Skrzydła”. Nieporadnie rozkładaliśmy keyboard, szukaliśmy odpowiednich czytań, dzieliliśmy obowiązkami. Kiedy okazało się, że muszę zaśpiewać psalm, nagle wszystkie ładne melodie postanowiły ulotnić się z moje głowy niczym wiedza potrzebna podczas sesji. Pieśni kościelne, takie, by każdy mógł nam wtórować, okazały się być w tonacji niemal dorównującej Adamowi Lopezowi (rekordziście „piskliwości”). Delikatnie nas to przerosło, ale to dobrze. Dla Boga warto wychodzić poza swoje możliwości, prawda? I tego się trzymajmy.

Wszystkie niedoskonałości wywoływały uśmiech na naszych twarzach i paradoksalnie jeszcze większe poczucie Miłości do nieznajomych, starszych ludzi i do własnej ułomności.

Wyobrażam sobie Boga, który patrzy na nas, jest obok i całym sobą uśmiecha się. Który nie ma jakichś specjalnych warunków, żeby kochać. Któremu podoba się bezpośredniość podopiecznych, keyboard bez odpowiedniego wejścia na wtyczkę, strachliwość wolontariuszy. Który cieszy się, bo babcie i dziadziowie się cieszą, słuchają z upodobaniem i może już po pierwszej wizycie traktują nas jak wnuki przychodzące tak po prostu.

Obserwując sytuację stwierdzam, że niektóre rzeczy w życiu nigdy się nie zmieniają. Siwe włosy, skrzywiona postawa, pomarszczona skóra też potrzebują kochania. Mieszkańcy, z pewnością mocno doświadczeni, przyzwyczajeni do codzienności w DPS-ie wzięli sprawę w swoje ręce:

- „Kocham cię”.
-„Ja też cię kocham”

***
-„Boję się”
-„Nie bój się i daj tę łapę”

***
-„Modliłam się za księdza”
-„Dziękuję”

***
Albo zwykłe „Chodź”, by kimś się zająć, przywieźć osobę na wózku. Prosta Miłość, którą okazuje się i dostrzega, gdy już nie można kupować prezentów, przygotowywać śniadań do łóżka, pójść razem do kina. Taka która jest, gdy niczego już więcej nie ma.

Może i czasem jesteśmy wilkami w owczej skórze, trochę diabełkami, które uległy pokusie, ale momenty wspólnej pomocy, takie jak dzisiaj, zmieniają nas w ciche anioły, narzędzia Boga, który nie chce by ktoś czuł się sam, nieważny i zapomniany. Te skrzydła gdzieś tam są! 

Ma Ryś.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

ZBUNKROWANI #1

Pisanie na zawołanie?

ZBUNKROWANI #5 Miód Wieloświatowy