W podzięce za mydło w łazience



To jednak dzisiaj. Nie tak wyobrażałam sobie początek. Ale przecież jest lepiej jak nie pójdzie całkowicie zgodnie z planem. A przynajmniej dla tych co przepadają za niespodziankami. 

W tej chwili, w dobie Internetu, telefonu 24h i generalnie sieczki w głowie, chciałabym zacząć od serialu. Miałam pomysł bardziej publicznego doceniania maleńkich kawałeczków mojego życia, Bożego błogosławieństwa służącego za klej. Inaczej rozsypałabym się. Zbyt wiele mamy nieszczęśliwych młodych chcących targnąć się na swoje życie, zbyt wiele goryczy, gorzkich marzeń, które zamiast rozświetlać przygnębiają. Zbyt wiele planów na jutro, spraw odłożonych na później, zbyt wiele starości we wciąż młodym ciele. Proch składany przez lata, okruchy zawodu, narzekania 
i niezasklepionych ran na sercu. Już od dłuższego czasu zastanawiałam się czy istnieje jakieś lekarstwo. Nie chcę stawać w miejscu, żyć tylko wyobrażeniami i nigdy wydarzoną przeszłością. Niedobrze mi już przez źle rozumiane zdanie: „żyj tu i teraz”.
TU I TERAZ! Co to znaczy? Słuchając takiej motywacyjnej gadaniny, czuję się nieraz jakbym dostała Kinder niespodziankę bez zabawki w środku, mapę świata bez kontynentów, klucz w pudełku bez nadawcy i choćby słowa wytłumaczenia.
Szczerze też nie jest tak, że jestem im przeciwna. Uwierzcie, że i ja próbowałam stworzyć i utrzymać w sobie chęci do działania. Tylko jak? No i dostrzegłam pewien brak, powód krótkotrwałych efektów.
Problem nie tkwi w mowie typu „ Carpe Diem”, ale w podejściu do życia. Bua! Aleś wymyśliła Sherlocku. No dobrze już, dobrze. Mam małą propozycję. Przecież nie da się zmienić wszystkiego od tak sobie w jedną sekundę. Ani nawet w jeden dzień. Ale decyzja, ta ostateczna, zostaje podjęta w tej króciutkiej jednostce czasu. Bo widzisz, jestem zdania, że niezwykle wiele zależy od niej. Jak już sobie coś postanowisz, ale tak naprawdę, to ciężko sprawić byś zmienił zdanie, prawda?

Ciut serialowej prawdy

Nie wiadomo kiedy i nie wiadomo gdzie, pewien chory chłopak swoją młodość spędzał głównie na szpitalnej pryczy. Za kompana miał ojca, wybitnego trubadura dzisiejszych czasów. Jego historie bowiem, nieraz zapierały dech w piersiach malca. Cóż mu pozostało, jak nie przygody w wyobraźni? Ale jednego z tych strasznych, ciemniejszych dni, bańka prysła. Dziecko zrozumiało co znaczy powiedzenie „prawda boli”. I co było dalej? Lata ciężkiej pracy, składania puzzli kawałek po kawałku. Przewidywanie przyszłości, złożona kartka papieru, co pomyślą, co zrobią, jak wykluczyć emocje, krew i łzy. Nieudacznicy co chcieliby coś zmienić, 5 miesięcy szkoleń i mimo wszystko zacieśniające się więzi. 

Dlaczego „La casa de papel”? Bo serial ten również uczy mnie dziękować. A co za tym idzie, otwieram sobie drzwi do wcześniej wspomnianej decyzji, zmiany w życiu, co to mogłaby pomóc utrzymać niemal permanentny stan motywacji, determinacji, aktywności i „ życia na pełnej petardzie” jak to mówił ksiądz Jan Kaczkowski. 

Nie zamierzam spoilerować szczegółów. Po prostu marzę o tym, by ruszyć się z kanapy bierności 
i wreszcie zacząć wypełniać własną misję. Zadanie, które być może potrwa trochę dłużej niż 5 miesięcy przygotowań do skoku na mennicę hiszpańską. Moim celem zaś nie są pieniądze, by wyrwać się z beznadziejności, ale wdzięczność za sprawy z codzienności, nawet za mydło w łazience. Chcę rozświetlić choć trochę stale narzekający świat, który co rusz gotów jest się za coś zamieniać, bo przecież trawnik po drugiej stronie płotu zwykle wydaje się bardziej zielony, prawda?

I to wszystko nie wykluczając emocji, nie tłumacząc złych wyborów, czy niesprawiedliwej krzywdy. Chcę poznać smak słowa wdzięczność i możliwie jak najczęściej międlić je w ustach. Zwłaszcza w trudnych momentach, kiedy to wszystko jawi się tak negatywnie. Mocno wierzę, że to pokarm na każdą kieszeń. Jak ziemniaki..?

Dziś zakończyłam jedną z pięknych Netflix-owych historii w kawałkach za co jestem wdzięczna. Skłoniła mnie do myślenia, nakazała uważać bardziej zanim ośmielę się kogoś osądzić i przede wszystkim w końcu nadszedł dzień, kiedy rozpoczęłam realizację jednego z moich pomysłów. 

To tyle tytułem wstępu. Byłabym zachwycona gdybyś pozwolił, bądź pozwoliła mi rozwdzięczyć (choć odrobinkę) Twój nie do końca wdzięczny dzień. Bo przecież dobrze jest go chwycić…

Dziękuję, że jesteś! Sięgnij po trochę pozytywnych dźwięków: https://www.youtube.com/watch?v=PZ_pERWHFNE

Ma Ryś.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

ZBUNKROWANI #1

Pisanie na zawołanie?

ZBUNKROWANI #5 Miód Wieloświatowy