Profilaktyka Wdzięczności




 
Łatwo jest być wdzięcznym, jeśli wszystko idzie po mojej myśli, zgodnie z planem, albo jeszcze lepiej. Ale co jakiś czas przychodzą dni czarne jak smoła, mieszanina węglowodorów będących zlepkiem negatywnych doświadczeń. Albo dni, kiedy od rana w uszach dzwoni alarm przeciwlawinowy. Zaczyna się od kamyczka, który wylądował mi na głowie. Niby nic,
a z każdym następnym krokiem czuję coraz większe zagrożenie, coraz więcej ciosów, aż wreszcie nadchodzi moment kulminacyjny. Leżę więc pod kamieniami i czekam. Lub też najdziwniejsze dni, kiedy absolutnie nie mam pojęcia co jest nie tak, ale niepokój i niesmak towarzyszy nieprzerwanie. Zadomawia się i uderza po cichu. Bez uprzedzenia z lubością
i oddaniem…

Wtedy dopiero wdzięczność to wyczyn. Dziękczynienie wśród łez, z poranionym sercem. W samotności, w chorobie, upadku, ruinie. Wtedy, gdy mamy ochotę wycofać się ze świata, wcisnąć pauzę, stać się nieczułymi istotami, pustelnikami na siłę, którzy wykrzykując swe krzywdy oraz potrzebę odosobnienia w eter, tak naprawdę chcą tylko bliskości.
Dlaczego działamy kierując się paradoksami? Bo może nasza społeczna logika wypaczyła się? Bo nie robimy czegoś co nie wypada? Nie wiem.

Sama też jestem człowiekiem i przechodząc przez powyższe stany, próbując odpowiedzieć na te pytania, setki razy szukałam lekarstwa. I wpadłam na trop. A uwierzcie, że biorąc do ust najróżniejsze medykamenty, chodząc na fazie tyle razy, w końcu wyczułam ten najskuteczniejszy.

Światło rozprasza ciemność, dźwięki - ciszę, uśmiech - płacz, samotność - obecność. Ale jest tu jedna pułapka: oczekiwania. Ponieważ chcemy światła właśnie z TEJ latarki, dźwięków TEGO głosu, uśmiechu TYCH ust i obecności TEJ konkretnej osoby. Nie tędy droga. Zalecanym leczeniem staje się wdzięczność stosowana, aplikowana tu i teraz, używająca tego co masz, a nie co chciałbyś mieć.

Możliwe, że nie będzie dnia, bez chęci posiadania czegoś, bądź bycia z kimś poza zasięgiem. Możliwe, że nie będziesz
w stanie zapomnieć wyrządzonych krzywd, a chandra zacznie przychodzić na herbatę coraz częściej. Spróbuj podjąć decyzję: „05.02.2019 nie wybiorę fiolki z cykutą, nie zabiję dzisiaj, by dotrwać do jutra, bo wtedy coś na pewno samo się zmieni. Uraczę się raczej lemoniadą, przyrządzoną z kwasów przeszłości i postaram się o order uśmiechu!”. 

Brzmi jak wyświechtany tekst motywacyjny. Nie chciałam tego. Nie chce też umniejszać problemom gigantom, ani śmiać się z niezgody. Po prostu obserwując, stwierdzam, że decydując się na otwarcie drzwi, to właśnie niespodziewane spotkania, nieoczekiwane zdarzenia pomagają najbardziej. A, dziwnym trafem, pojawiają się znikąd. Zupełnie jakby Ktoś maczał w nich palce… 

Zmień swoje nawyki dziękując.

Ma Ryś.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

ZBUNKROWANI #1

Pisanie na zawołanie?

ZBUNKROWANI #5 Miód Wieloświatowy