Wyznanie Wielkiej Miłości


Czułeś się kiedyś jak zaszczute zwierzę, które nie wie gdzie ma się podziać, gdzie schronić, a co gorsza jaką decyzję podjąć? Utknąć w miejscu nie podejmując żadnych kroków, czy uciec boleśnie odczuwając każde stąpnięcie?


W takim właśnie stanie byłam tamtego dnia. Opisany sposób percepcji otoczenia przysłaniał mi proste radości, rozpraszał podczas rozmów, wędrówki, a już w szczególności na modlitwie. Jestem osobą wierzącą. Dołączyłam więc do grupy pielgrzymkowej na Jasną Górę. Zdawać by się mogło, że w gronie znajomych, rodziny i innego rodzaju bliskich, to pogubione zwierzątko ciążące wewnątrz, nie powinno mieć prawa bytu. A jednak.

Ale tamtego dnia coś się zmieniło.

Po przejściu określonego odcinka szykowaliśmy się na nocleg. W małym, postojowym miasteczku nie każdy trafił do ciepłego pokoju w domu któregoś z mieszkańców. Niektórzy mieli więcej szczęścia! Razem z koleżanką i dwoma chłopakami (oraz wieloma innymi) wybraliśmy całkiem własny skrawek boiska szkolnego. Na dodatek w samym budynku nie było wody, więc przeżyłam najdziwniejszą i najbardziej kreatywną (jak dotąd) kąpiel w życiu. Krzaczorki, butelki z drogocennym płynem, mydełko. Naturalnie pełna kulturka ;)

Warunki nieziemskie i tak bardzo ziemskie zarazem, a serce utytłane błotem. W kurkach sucho, a wewnątrz tonę.  Porzuciłam, więc na chwilę cały dobytek i w towarzystwie wyżej wymienionych poszłam na wielbienie do maleńkiego kościółka obok. 

Usiadłam w którejś ze środkowych ławek. Ale coś było nie tak. Wtem gość z mikrofonem powiedział: „Poczujcie się tu jak u siebie. Podejdźcie do przodu. Jest jeszcze miejsce na dywanie.” Definitywnie do mnie!. Jakoś zniosłam niewypowiedziane niezadowolenie dwóch przepuszczających mnie osób. Pod ołtarzem znalazłam akurat niewielką przestrzeń. Moja!

„Opowiedz Mu o wszystkim” dodał głos po chwili. No to zaczęłam opowiadać. Całkowita rozklejka. Nawet na Niego nie patrzyłam. Zapadła w sobie, pozwoliłam wylewać się bezsilności. Nagle ktoś dotknął mnie w prawe ramię. „Jak masz na imię? Chcę się za ciebie pomodlić?” – oznajmiła dziewczyna, której nigdy wcześniej nie widziałam. 

Byłam lekko zdziwiona. „Jak to? Okay, chrześcijanie, pielgrzymka, ale czemu chce poświęcić swój czas, dokładnie tutaj, dla mnie? Czemu nie rozwiązuje własnych problemów z Nim? Niesamowite!”. No i zrobiła to.

Niestety po chwili znów zamieniłam się w obraz nędzy i rozpaczy. Zasmarkana, z twarzą w dłoniach. Niczego się nie nauczyłam. Trudny ze mnie zawodnik. Ale On się nie poddał. 

Po chwili ktoś, inny ktoś, dotknął mnie w moje lewe ramię. Tym razem chłopak, a raczej On w tym chłopaku. 

„Bóg mi powiedział, że cię kocha” – wyszeptał.

No jasne! On mnie kocha! Ta nieoczywista oczywistość trafiła prosto w sedno. Poczułam Jego prawdziwą obecność tuż obok. Autentyczne doświadczenie nie do opisania. Obok! A ja zblokowana. Popapranie nie pozwoliło być jeszcze bliżej, ale Był tam niemal namacalnie i powiedział, że mnie kocha…

Tak, znów zakryłam twarz, ale przeżywałam już coś zupełnie innego niż przed paroma sekundami. Słowo zaczęło pracować. 

„Nie bój się na Niego patrzeć” dopowiedział mój Przyjaciel. No to patrzyłam. A czas leciał niczym Struś Pędziwiatr. Po chwili, nim zdążyłam ochłonąć, wielbienie dobiegło końca. Potem do zdziwionych uszu (bo cała byłam jakaś taka zdziwiona) doleciał smutny komunikat. Zaogniający się konflikt w sąsiednim kraju. Potrzebna modlitwa. I zanim się obejrzałam to nagle moje ramiona i ręce stały się dla kogoś wsparciem. Taka logika boża…

Rozstaliśmy się w ciszy, bez zbędnych słów powitania, przedstawiania. Na to jeszcze przyjdzie czas. Już przecież staliśmy się sobie bliscy. Każdy poszedł w swoją stronę. Weszłam do śpiwora. Otuliłam się, życzyłam dobrej nocy towarzyszom szczęśliwego braku dachu nad głową. Noc była przepiękna! Wśród zmęczonych pielgrzymów rozlewał się spokój.
Po policzkach muskał nas leciutki wietrzyk, obok leżeli życzliwi ludzie, a nad nami rozpościerało się niebo pełne gwiazd. Chyba najpiękniejsze jakie widziałam. Do tej pory. Kolejny dowód Miłości?

Ma Ryś.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

ZBUNKROWANI #1

Pisanie na zawołanie?

ZBUNKROWANI #5 Miód Wieloświatowy